piątek, 1 czerwca 2012

Za wiele wymagali...

Była sobota. Harry wstał. Ruszył w stronę łazienki. Od trzech lat bez przerwy tak samo wyglądał jego poranek. Od tych trzech przeklętych lat nie spotkał się ani razu z przyjaciółmi,nie zamienił z nimi ani jednego słowa. A wszystko zaczęło się od jednego zdarzenia. Harry usiadł na krześle patrząc w okno. Przypomniał sobie jak rozstał się z przyjaciółmi.
-Stchórzyłem,jestem zwykłym gnojkiem-mruknął do siebie. Targała nim wściekłość. Wściekłość na samego siebie. Ta sama wściekłość od lat co ranka go nawiedzała. Jednak ta złość na samego siebie zawsze mu przechodziła gdy tylko przypomniał sobie okoliczności tej sytuacji.-Za dużo ode mnie wymagali!-pomyślał w duchu-jak niby miałbym pokonać Voldemorta?. Czy oni na prawdę byli tacy ślepi?. Cały ten cholerny świat czarodziejów wmawiał mi,że we mnie ostatnia nadzieja. A Dumbledore?. Jest sto razy potężniejszym czarodziejem ode mnie!. To od niego powinni żądać zabicia Riddle'a!. 
Włączył telewizor. Trafił akurat na poranne wiadomości
-...od dwóch dni dochodzą do nas coraz to nowe wiadomości o zabójstwach ludzi. Osoby będące przy tych zdarzeniach są zazwyczaj w szoku i często niewiele pamiętają...-wypowiadał się jakiś policjant.
-Nic nowego-pomyślał Harry i wyłączył telewizor. Mimowolnie spojrzał w stronę szuflady,w której trzymał pudełko z różdżką. Od wieków jej nie używał. Teraz miał ochotę ją wyjąć i wypowiedzieć zaklęcie...wszystko jedno jakie. Tak bardzo chciałby jeszcze raz poczuć ten smak magii..ale nie...to nie ma sensu.
-Nie jestem już czarodziejem-szepnął i natychmiast odrzucił od siebie pokusę rzucenia jakiegokolwiek czaru.-Wszystko ma swoje wady i zalety. Lepiej będzie jak wyjdę na spacer.
Jak pomyślał tak zrobił. Przechadzał się wąskimi uliczkami Paryża obserwując ludzi. Od trzech lat Francja służyła mu za dom. Ani razu w ciągu tego czasu nie poczuł tęsknoty za przyjaciółmi,ani nawet za Hogwartem. Niewiele interesowało go ich życie. Jeśli już o nich myślał to tylko źle. Bardziej zamartwiał się swoimi sprawami.
-Przepraszam-bąknął bo właśnie wpadł na jakiegoś człowieka.
-Harry...Harry Potter-wyszeptał ów mężczyzna,po czym spojrzał na niego ze strachem i pobiegł w stronę parku jakby chciał go za wszelką cenę uniknąć.
-Dziwne-mruknął Harry po czym wzruszył ramionami i ruszył dalej. Miał dziwne uczucie,jakby skądś znał tego człowieka. Nie pamiętał skąd ale wiedział że kiedyś już go spotkał. Wrócił do domu zapominając o całym co najmniej niedorzecznym zdarzeniu i zachowaniu człowieka. Gdy tylko odwiesił skórzaną kurtkę zobaczył list leżący na komodzie przed lustrem w przedpokoju. Wziął go do ręki.
-Skąd on się tu wziął?-spytał sam siebie,a następnie niepewnie wkroczył do pokoju jakby lękał się,że ktoś tam może być. Gdy jednak pokój okazał się pusty,rozerwał kopertę i zaczął czytać:

Drogi Harry,
wiemy,że nie chcesz nas oglądać ale mamy nadzieję,że jednak zanim wyrzucisz ten list do kosza przeczytasz jego treść do końca.
Minęły trzy lata odkąd zostawiłeś nas na pastwę losu. Nasz świat,świat czarodziejów odkąd odszedłeś jest bardzo zagrożony. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ten Którego Imienia Niewolno Wymawiać jest już u szczytu władzy. Przejął Ministerstwo i zamordował wielu ważnych dla nas ludzi. Dwa tygodnie temu zabił Lunę Lovegood i jej ojca Ksenofiliusa Lovegooda. McGonagall i rodzice (Molly i Artur) kilkakrotnie byli torturowani. Obecnie siedzą w Azkabanie za odpowiadanie się po Twojej stronie. Dumbledore jest bezradny. Hogwart został przejęty przez śmierciożerców. Nawet nie wiesz co się tam dzieje!. My już tam nie chodzimy - to fakt,ale wiemy do czego są zdolni Carrowowie i inni. Nie pytaj skąd znamy Twój adres. Po prostu to zlekceważ. Jeśli chcesz możesz nawet tę kartkę spalić i zapomnieć o niej. Napisaliśmy to bo chcemy mieć pewność,że wiesz jakie konsekwencje powstały w wyniku Twojego oddalenia się.



Ginerva Molly Weasley

Hermiona Jean Granger

Ronald Bilius Weasley


Po raz pierwszy od wielu lat Harry poczuł ukucie w sercu i niepokój o znajomych. W głowie szumiały mu niektóre linijki z tekstu "McGonagall i rodzice (Molly i Artur) kilkakrotnie byli torturowani","...zabił Lunę Lovegood i jej ojca Ksenofiliusa Lovegooda.","Dumbledore jest bezradny"
-Dosyć-warknął.-To już nie mój problem!. Niech sobie radzą sami.

***
No cóż. Jak sami się pewnie domyślacie w tym blogu chodzi o to,że Harry poczuł się niepewnie (łagodne mówiąc XD) i odciął się od znajomych. Mam nadzieję,że podobał wam się rozdział. Piszcie w komentarzach co sądzicie o blogu :P

3 komentarze:

  1. Super się zapowiada ;D Mam nadzieję, że pojawią się jakieś wątki miłosne Harryego i Ginny ^^ Uwielbiam chyba najrzadziej na świecie te parę xd
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ekstra! Już początek mi sie podoba. jestem pod wrażeniem twojej wyobraźni to chyba najbardziej oryginalny pomysł. Mogę zaspamować? Wejdź na moje może ci się spodobają:
    http://hp-i-okrutny-los.blogspot.com
    http://harrypotterdalszeopowiadanie.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń