wtorek, 12 czerwca 2012

Profesor...profesor Dumbledore?

Harry schował kartkę do koperty i już miał ją wyrzucić gdy nagle...TRZASK. Niezwykle głośny hałas dobiegał z sypialni Harry'ego. Chłopak bez wahania wszedł do pomieszczenia.
-Snape?- spytał kierując swój wzrok na wysokiego i szczupłego czarodziej otrzepującego właśnie szatę. Blask księżyca ledwo oświetlał pomieszczenie.
-Nie Harry,nie jestem Snapem- odparł głębokim głosem nowo przybyły człowiek. 
-Profesor....profesor Dumbledore?-po raz drugi spytał chłopak.
-Tym razem zgadłeś-mruknął starzec i wyjął z kieszeni peleryny jakieś dziwne urządzenie. Pstryknął nim jeden raz i kula jasnego światła powędrowała do lampki nocnej,stojącej przy łóżku. 
-Co pan tu robi,profesorze?
-Przyszedłem po ciebie,mój drogi- zacmokał czarodziej  
-Po mnie?- zdziwił się Harry -ja już postanowiłem.NIE WRACAM TAM!.
-Dlaczego?.
-Ja tam nie pasuję!. Wszyscy chcą czegoś ode mnie. KIEDY WRESZCIE DO WAS DOTRZE,ŻE NIE JESTEM CUDOTWÓRCĄ?!.-ryknął młodzieniec unikając spojrzenia Dumbledore'a.
-Wiem,że przeszedłeś wiele,rozumiem cię,ale...-zaczął profesor.
-Nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć. Przybyłeś tu ni stąd ni zowąd i bez słowa wyjaśnień,żądasz żebym wrócił tam gdzie NIE CHCĘ wracać!.
-Ja cię nie chcę do niczego zmuszać,Harry-rzekł spokojnie czarodziej. Nawet się nie zdziwił,że czarnowłosy zaczął zwracać się do niego na "ty".
-Nie?. A na to wygląda- rzekł chłopak ironicznie się uśmiechając.
-Posłuchaj mnie,proszę. Voldemort zaszedł już tak wysoko,że nikt nie jest wstanie go powstrzymać...
-Tyle już wiem. Ron,Hermiona i Ginny byli łaskawi mnie o tym powiadomić- przerwał dyrektorowi czarnowłosy.
-Jesteś już dorosły. To ty podejmujesz za siebie decyzje. Jak już wspominałem nie będę cię zmuszał do czegoś,czego zrobić nie chcesz. Przybyłem tu prosić cię jedynie o pomoc.
-Jedynie?. Czy pan wie ,czego pan chce ode mnie?- Harry już trochę się opanował.
-Tak,wiem. To jak?. Ze względu na twoich przyjaciół pomożesz mi,pomożesz nam?.
-Moje zniknięcie wzbudziłoby wiele podejrzeń wśród Mugoli.
-Och,oto się nie martw. 
-To znaczy?
Dumbledore uśmiechnął się.
-Nie ma czasu na tłumaczenie ci tego teraz.- czarodziej ponownie pstryknął wygaszaczem i światło zniknęło. Potem wyciągnął rękę i spojrzał na Wybrańca. Ten rozejrzał się wkoło niepewnie,po czym wziął różdżkę z szuflady i zagwizdał. Hedwiga wylądowała na jego ramieniu.
-Gotów?-spytał starzec.
-Nie mam wyboru- mruknął młodzieniec i chwycił za rękę profesora. 
...
-Grimmauld Place numer 12- oświadczył Dumbledore.-Dawna siedziba Zakonu Feniksa.  
-Jak to dawna?.
-Śmierciożercy odkryli gdzie jest. Ktoś musiał zdradzić. Nie wiemy do tej pory kto to zrobił.
-I pan mówi o tym tak spokojnie?!
-To zabawne jak ludzki umysł może tak szybko zmieniać zdanie. Jeszcze do niedawna nie obchodziłoby cie to,a teraz?.- powiedział starzec otwierając drzwi.-Zabezpieczyliśmy ten dom lepszymi zaklęciami,ale nadal rzadko kiedy z niego korzystamy.
Przeszli przez długi,wąski korytarz i znaleźli się w kuchni.
-Harry!-krzyknęli radośnie bliźniacy.-A już myśleliśmy,że umarłeś!.
-Zgredek cieszy się widząc Harry'ego Pottera całego i zdrowego.- wolny skrzat rzucił się na młodzieńca.
-Ja też się cieszę,że cię widzę Zgredku.- uśmiechnął się blado kruczowłosy chłopiec.
-No proszę,proszę. Pan Potter wreszcie raczył ruszyć tyłek sprzed kanapy- powitał Wybrańca chłodno,Snape.
-Och Harry,kochaneczku.-poczuł ciepły uścisk pani Weasley. -Jak to dobrze,że wróciłeś.
-Stary,myślałem,że już do reszty postradałeś zmysły-Ron poklepał przyjaciela po ramieniu.-Mamo,mamo już starczy. Harry się udusi.
-No nareszcie zmądrzałeś!-Hermiona również przytuliła się do kolegi.
-Jak to dobrze cię widzieć!- Ginny obsypała młodzieńca tysiącem całusów.
Chłopak był zaskoczony takim powitaniem. Spodziewał się raczej nieco chłodniejszego traktowania. Nagle do pokoju wszedł człowiek,na którego widok serce podskoczyło Wybrańcowi do gardła.
-Sy...Syriusz-wyszeptał- T-ty żyjesz?!
-Oczywiście. Nie dałem się tym śmierciożercom. Cieszę się,że nic ci nie jest. Niepokoiłem się. 
-Przepraszam,że zachowałem się...egoistycznie.
-Nie da się tego ukryć- mruknęli bracia Weasley.
-Fred,George!-syknęła pani Weasley.
-Nic nie szkodzi. Mają rację.
-Harry,nawet tak nie mów. Każdy czasem popełnia błędy.
-Ja wiem,ale moje zachowanie było...
-...idiotyczne,gburowate,debilne.egoistyczne et cetera,tak?.-dopowiedzieli bliźniacy.
Molly Weasley rzuciła chłopcom ostre spojrzenie co wywołało uśmiechy na kilku twarzach. 
-Dokładnie-rzekł Harry.
-Przestań się nad sobą użalać,Potter. 
-Severusie,nie zaczynaj.-powiedział ostrzegawczo Syriusz. 
Snape wstał uśmiechając się kpiąco.
-Yyy...Hermiono,Ronie,Ginny zaprowadźcie Harry'ego na górę. Fred,George wy też idźcie- poleciła pani Weasley przeczuwając kolejną awanturę.
-Chodź- bąknął Ron.







2 komentarze:

  1. Syriusz żyje? :O no, no, no super ;D
    Jeśli chodzi o tło to jest tło z blogspota :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wyjaśnisz jak Syriusz odżył? bo ja nie rozumiem. Rozdział fajny. czyli jednak Harry wrócił

    OdpowiedzUsuń