-Niepokoiliśmy się o was!- rzekł Bill,kiedy wszyscy zasiedli przy stole. Pani Weasley z powrotem wróciła do swojej postaci,ale jej mąż nadal miał postać Mugola,o bujnej brązowej czuprynie i brązowych jak pień dębu oczach.
-Jakoś dotarliśmy- mruknął Syriusz,zdejmując przemoczone palto. -Leje jak z cebra. Lepiej jeszcze nie wychodzić.
Ron wyjrzał przez okno.
-Dumbledore tu idzie- wymamrotał.
Chwilę później usłyszeli skrzypienie nawiasów i stukanie butów.
-Witaj Albusie- mruknęło kilka osób wstając od stouy i ściskając rękę gościa.
-Okropna pogoda- szepnął Dumbledore. -Porwę na momencik Harry'ego- dodał uśmiechając się blado.
Znależli się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Starzec zamknął drzwi i spojrzał prosto w błękitne oczy Chłopca,Który Przeżył.
-Posłuchaj mnie- zaczął -nie jesteś tu bezpieczny. Doszedłem do wniosku,że najlepiej będzie jeśli wrócisz na Privet Drive.
-Co?
-Daj mi dokończyć. U swojego wujostwa będziesz mniej zagrożony. Odkąd Voldemort rzucił Imperiusa na Knota,to nawet ja jestem bezradny. Musze cię zabezpieczyć!.
-Najpierw sprowadzasz mnie tutaj,a potem odsyłasz do tych Mugoli?!
-Nie wiedziałem,że sprawy potoczą się w tym kierunku. Gdybym wiedział,że Minister odkryje Grimmauld Place to nie prosiłbym cię o powrót!
-Ale skoro ktoś już kiedyś zdradził kwaterę Zakonu i nadal z niej korzystaliśmy to...
-Właśnie o to chodzi,Harry!. Ktoś zdradził!. Dopóki nie dowiem się,kto stoi za tym pdostępem nie jesteś bezpieczny!. Mam już pewne podejrzenia,ale nie jestem pewien co do nich,więc na razie wybacz,ale musisz wrócić na Privet Drive.
-Nic nie muszę!
-Jeśli chcesz żyć to owszem,musisz- uciął ostro Dumbledore.
-Tu są moi przyjaciele. Nie zostawię ich tak. Co z innymi?. Pomyślałeś raz w życiu o kimś innym niż ty czy ja?!
Ogniki w oczach starca zgasły. Wyglądało,że zastanawiał się nad czymś,coś sobie przypominał.
-Przepraszam- wybełkotał Harry zarumieniając się.
-Nie musisz- odparł smutno mężczyzna -masz rację. Wybacz mi. Nie mogę cię do niczego zmuszać. Gdybyś zmienił jednak zdanie to wyślij mi sowę,dobrze?. Ona mnie znajdzie.
-Profesorze...-krzyczał Wybraniec,ale ten już wybiegł z pokoju i po chwili rozległ się trzask zamykanych drzwi.
Harry wybiegł z Muszelki z zamiarem dogonienia nauczyciela,ale już go nie było.
-Cholera- zaklął cicho i cały przemoczony wrócił do domu.
-Co się stało?. Dumbledore wybiegł tak nagle- Hermiona spoglądała na chłopca zaniepokojonym wzrokiem.
-Nie teraz. Chcę zostać sam- odrzekł wymijająco czarnowłosy. Znalazł jakiś mały pokój z drewnianym krzesłem. Usiadł na fotelu i zamknął oczy. Wielkie krople deszczu,głucho bębniły o dach domu.
A co jeśli Dumbledore ma rację?. Jeśli rzeczywiście najlepiej będzie jeśli on,Harry zamieszka przez te kilka dni u Dursleyów?.
-W sumie jeśli miałoby to pomóc to przynajmniej do czegoś bym się przydał.
Z rozmyśleń wyrwało go pukanie do drzwi.
-Kto tam?- spytał Harry gwałtownie zrywając się z siedzenia.
-To ja,Ginny. Mogę wejść?
-Yyy,tak jasne,wchodź.
-Wiem,że prosiłeś o chwilę spokoju,ale mama mnie wysłała. A wiesz jaka ona jest.
Dziewczyna i młodzieniec chicho zachichotali.
-Domyślam się,że ty i Dumbledore pokłóciliście się?
-Trochę- westchnął czarnowłosy spoglądając w sufit.
Zapadła niezręczna cisza,którą przerwała rudowłosa.
-Mogę wiedzieć o co?
-Nie ważne. Błahostka.
-No powiedz!- nalegała nastolatka.
-Chciał żebym wrócił na Privet Drive- wyznał beznamiętnie Harry.
Dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Nie chcesz tam wracać,prawda?
-Ty też byś nie chciała wracać do miejsca,w którym uważana byś była za dziwoląga- bąknął.
Ginny przybliżyła się do Wybrańca. Ich usta dzieliły zaledwie kilka centymetrów..już prawie....
-O,Harry,kochaneczku!. Tak się martwiłam- do pomieszczenia wparowała pani Weasley z filiżanką herbaty i kilkoma ciastkami czekoladowymi.
Rudowłosa odchrząknęła nerwowo.
-Na prawdę nie trzeba było- podziękował chłopiec siląc się na to,by jego uśmiech wyglądał jak najbardziej naturalnie.
-Ginny,chodź. Zostawmy go samego.- mruknęła pulchna kobieta chwytając za rękę córkę i wychodząc z pokoju. Potter został sam na sam ze swoimi myślami - znowu.
Jeszcze prawie i był by ten pocałunek, ale właściwie to fajnie, że on nie nastał. Cały czar by prysnął, gdyby tak od razu zaczęli się całować. Dobrze się stało, że pani Weasley weszła do pokoju w tym momencie ;D.
OdpowiedzUsuń----
To rozumiem, że nagłówek do blogu o huncwotach? ;D
Wyślij mi linki obrazków, pozdrawiam ^^